piątek, 2 września 2011

Polak brudas

Witam po długiej przerwie, w której była masa posuchy, marazmu i nicniedziejstwa na moim blogu. Zrobiłem sobie dłuższe, niż planowałem z początku, wakacje. Podczas nich rozmyślałem, jakie to ważne kwestie można poruszyć po powrocie, o czym napisać. Jednak temat podsuwany mi był pod nos przez cały wyjazd. Nie ma co prowadzić jakiejś gry słów, nerwów i nie wiadomo jeszcze czego. Tytuł posta jest podany - Polacy to (w dużej ilości) brudasy.


O co mi chodzi? O to, że Polak to bezmyślny egoista. O czym mówię? Najlepsze są sytuacje w toaletach. Jakieś miejsce, gdzie są postawione Toi-Toi'e. Takim miejscem był np. Przystanek Woodstock. Ludzie wchodzili to danego, załatwiali co mieli i wychodzili. Ważne jest to, jak to robili. Wiele kibelków po wejściu było obsikanych, nie mówiąc już o gorszych rzeczach. Taki egoizm, ja się wysikam, naleję wokoło, inni będą mieć problem, przecież nie ja. Co mnie, że ktoś może się ubrudzić lub moje siki są dla niego mało komfortowe. Ja, panisko, wychodzę, wara od mojego jestestwa.

Pojawia się nagle problem. Zazwyczaj chodziło się do tych samych toitoi'ek. I taka osoba nie myślała, że może w wielkim ścisku jelit będzie musiała wbiec do tego samego, który już zaszczała. To się nie liczy. Nie mówiąc o innych, bo kogo tam ktoś obchodzi. I co on zastaje? Jak nie  usiądzie, to zaraz zwieracze powiedzą: "Sorry kolego, nie daliśmy rady, masz "czekoladowy" problem". A tu wybór, ryzykować wycieranie tej dechy(bo deska w tej sytuacji brzmi zbyt miło, nie dosadnie, jak powinna, w końcu dosadna potrzeba), czy siadać na czyichś(a może i w części swoich) szczochach. Wtedy nagle w głowie są myśli: "Ale syf, no co za brak ogłady!", "Jak tak można?!", "Co za cholerny, brudny naród!", lub inne mniej cenzuralne.

Co tam festiwale, byłem na Mazurach, gdzie widać to samo, w ładnych łazienkach. Wiadomo, w mniejszej skali, ale nadal. Zasyfione stoliki, urypane toalety, zaśmiecone chodniki, oblepione ławki. Nie ma pomyślenia, że ktoś może, jak ja, potem chcieć na tym usiąść, może nie będzie mu komfortowo. Nie, liczy się moja bezdenna satysfakcja, że czymś nachlapię, coś usyfię, coś zniszczę. Bo i to jest problem, że mało ludzi poczuwa się do dbania o cokolwiek. A potem narzekamy, że właściciele, jak gestapo, pilnują swojego. Kto by nie pilnował, gdyby im przyjechała banda niewychowanych turystów, którzy to wielcy, z miasta, wykształceni(!), oni sobie mogą, niech plebs posprząta. Takie to nasze myślenie o sobie, jako o nie wiadomo kim.

No, ale na zakończenie dodam tylko, że wakacje były udane. Pełen pozytywnych wrażeń ruszam w nowy rok, w nowe studia, w nowe bohomazy na moim blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz