sobota, 27 lipca 2013

Pierwszy próg to tylko początek

Wczoraj rząd w przyspieszonym trybie znowelizował ustawę, wedle której pierwszy próg ostrożnościowy chroniący przed nadmiernym zadłużaniem się został usunięty. Było to spowodowane tym, iż okazało się, że minister finansów pomylił się w ustawie budżetowej o 24 mld zł.



Polska przekroczyła w poprzednim roku pierwszy próg ostrożnościowy, wynoszącego 50%, a nawet zbliżyła się do drugiego progu, gdyż zadłużenie w stosunku do PKB wyniosło 54,8%. Zgodnie z założeniami polskiego ustawodawstwa ustalony budżet na 2013 rok nie przekraczał deficytu z roku poprzedniego. Niestety, założenia budżetowe nie pokryły się z rzeczywistością. W sumie można by było rzec, że były chybione, jak sprezentowanie alkoholu rodzinie zmarłego na pogrzebie. Z drugiej strony można się było tego spodziewać. Nie ma zatem co się dziwić, że znowelizowano budżet.

Jedynym mankamentem jest to, że zniesiono pierwszy próg ostrożnościowy, pomimo prób uchwalenia budżetu zgodnie z jego zaleceniami (a nawet - co słuszne - zgodnie z drugim progiem). Jest to jasny sygnał, że uchwalone niegdyś przepisy mające na celu ochronę polskiej gospodarki są mało respektowane. Dodatkowo widać straszną krótkowzroczność naszych rządzących, którzy interweniują "tu i teraz". Nie widać w ich poczynaniach jakichkolwiek działań mających na celu długookresowe zwiększenie produktywności gospodarki. Zamiast podnosić podatki w okresie znacznego zwolnienia koniunktury, rząd powinien skupić się na tym, by zwiększyć obroty na rynku.

Widać zatem, że rząd Donalda Tuska niewiele sobie robi z tego, że polska gospodarka jest w bardzo złym stanie. Nie sposób się nie zgodzić ze słowami Marka Belki i zapewne innych ekonomistów, że zniesienie progu daje perspektywy na w miarę pozytywne (jak na nasze kryzysowe realia ) kształtowanie się PKB. Jednakże bardzo restrykcyjna polityka fiskalna państwa w stosunku do podatników(na szczęście zaplanowane są również oszczędności w wysokości 8 mld w ministerstwach) przejawiająca się wysokimi podatkami i kontrolami fiskusa mającymi na celu ściąganie wysokich kar (w budżecie z tego źródła zaplanowano wysokie wpływy) nie może dobrze rokować w związku z tą nowelizacją. W takim wypadku, kiedy liczba bankrutujących firm w tym roku zaczyna bić wszelkie rekordy, zniesienia owego progu popierać nie wolno.

Skoro rząd martwi się tylko tym, co będzie dzisiaj, łamiąc przy tym obowiązujące od dawna zasady, których łamać mu po prostu nie było wolno, można się spodziewać, że i kolejne progi zostaną niebawem oddane do lamusa. A co gorsze, skoro tak, to życie na kredyt naszych dzieci i wnuków stanie się jeszcze większą zmorą, a to grozi chyba najgorszym z możliwych kryzysów, czyli kryzysem zadłużenia. Ale co kogo będzie to obchodziło? Przecież makroekonomiczny bożyszcz polityki zadłużania, czyli J. M. Keynes już za swojego życia powiedział, że w długim okresie wszyscy będziemy martwi. Zatem teraz tylko większe hulanki i swawole, a po nas niech się wali.

1 komentarz: