środa, 30 marca 2011

Bycie rzecznikiem legalizacji

Jakiś czas temu było w TVN spotkanie z premierem Donaldem Tuskiem w sprawie takiej przyjemnej pogadanki przy jadle na stole o różnorakich aspektach władzy. Jednym z poruszonych tematów była legalizacja tzw. miękkich narkotyków. Link do całego artykułu jest tutaj. Jak powiedział pan premier, nie będzie on rzecznikiem legalizacji narkotyków miękkich. A jak chcemy sobie takie rzeczy, jak "trawa" mieć legalne, to musimy zmienić premiera. To bym zrobił nie tylko z tego powodu, ale tutaj staram się podywagować nad jedną, konkretną sprawą.

Zacznę może od podstawowej sprawy, od której powinno się zaczynać wszelakie rozmowy na ten temat, a przez którą to rzecz wielu ludzi plecie nie do końca wiedząc o czym. Co to jest narkotyk? Można znaleźć różne definicje, ja wybiorę pewne ich aspekty i postaram się je przerąbać przez aspekt logiczny mojego mózgu. Otóż praktycznie wszędzie narkotykiem jest substancja, która wywołuje stany euforii, halucynacje, powoduje zmianę poczucia rzeczywistości, zmieniają nastrój poprzez wpływ na ośrodkowy układ nerwowy. Dalej możemy spotkać się z większą zagwozdką, bo te bardziej rzetelne źródła podają, że to substancje, naturalne lub syntetyczne, która poprzez ich przyjmowanie powodują uzależnienie organizmu od nich. No i można spotkać się też z definicją tzw. policyjną, czyli są to te wytwory, które posiadają działania jakieś halucynogenne etc. i są zabronione przez ustawodawcę.

Tak więc, o ile można się praktycznie zgodzić, że większość substancji traktowanych jako narkotyki mają jakiś wpływ na sposób odbierania rzeczywistości, to samo uznawanie jakiegoś specyfiku jako narkotyk przez wpływ na przykładowo nastrój jest trochę niedorzeczne. Bo w takim wypadku co począć z czekoladą? Skoro zabraniamy spożywania narkotyków, to jakoś ta brązowa przyjemność nie jest nielegalna, a przecież potrafi poprawić humor, czyli wywołać lekki stan euforii. Tak samo pijemy herbatę czy kawę i one pobudzają nas w podobny sposób do amfetaminy, choć w mniejszym stopniu. Tak więc od dzisiaj wszystkie sklepy posiadające na półkach wymienione przed chwilą produkty marginalizujemy do kryminału? Więzienia popękają w szwach przecież. No i trzeba zatrzymać ludzi za posiadanie więcej niż np 20 gram tejże niebezpiecznej substancji, a pewnie większość ludzi ma w domach w danej chwili więcej niż właśnie tyle w pojemniczkach czy pochowane po pułkach. Aha, to i kryją się z tym, kryminał, jak nic!

Przejdę może teraz do najbardziej niedorzecznego patrzenia na narkotyki, jakim jest tzw. klasyfikacja policyjna. Jak wpiszę do ustawy masło, to od teraz mówimy na to narkotyk? W wypadku dziwnych zbiegów okoliczności i chwilowej(a może będącej wynikiem permanentnej)głupoty ktoś wpisze tam pietruszkę? No przepraszam, ale to mnie nie przekona w żadnym stopniu. Myślę, że można odpuścić sobie klasyfikowanie czegoś ze względu na widzimisię decydenta. Równie dobrze mogę uznać, że nie można kroić chleba nożem albo zupy jeść żyłką nie podając żądnych logicznych przesłanej ku temu zakazowi.

Rzecz chyba najważniejsza, czyli wywoływanie uzależnienia. Jak wiadomo, uzależnić się "psychicznie" można od wszystkiego. Czasem można spotkać osoby, które muszą napić się kawy rankiem czy poczytać gazetę, bo inaczej źle się czują. Niektórzy muszą zjeść raz dziennie cukierka, bo im krew wolniej płynie. Tak więc co z uzależnieniem fizycznym od jakiejś substancji? Cóż, od pietruszki czy Coca-coli raczej się nie uzależnimy. Za to heroina, etanol czy amfetamina takie działanie mają. Myślę, że jest to najbardziej rzeczowa i oddająca prawdę definicja narkotyku, gdyż te substancje powodują reakcje organizmu na ich braki w sposób często uciążliwy. Są to drgawki, bóle, złe samopoczucie, nudności, czucie nienasycenia czy głodu przez organy etc. Myślę, że bez tego aspektu działania nie można nazwać jakiejś substancji rzetelnie narkotykiem. Tak więc narkotykiem są heroina, amfetamina, kokaina, alkohol, nikotyna, teina/kofeina itd.

A co z marihuaną? No, tu powstaje problem dla jej przeciwników, ponieważ ona narkotykiem nie jest. Ba! Od niej nikt nigdy na świecie nie umarł, a jest wykorzystywana przez ludzi od dziesiątków tysięcy lat. Nawet od kofeiny ludzie umierają, a od tego nie. Uzależnienie, jakie nas może spotkać, nie ma tutaj miana fizycznego, jedynie psychiczne, kiedy podążamy za stanem euforii, innego patrzenia na rzeczywistość, czyli często to samo co z alkoholem, tyle że ten działa też na sam organizm, a dodatkowo jest bardzo silnym narkotykiem. Tego się zaprzeczyć nie da, a jednak nie zabraniamy go spożywać. Dlaczego? Większość ludzi potrafi napić się z głową, od czasu do czasu. Alkohol w mniejszych ilościach i w różnych postaciach działa nierzadko pozytywnie na nasz organizm, jak np. wspomaga trawienie, przyspiesza krążenie krwi czy czyści nerki. Jest wiele preparatów ziołowych czy czyszczących(np. usta) na bazie alkoholu.

Marihuana poprzez sposób działania na mózg(inny niż alkohol) może powodować pewne zaburzenia w uwadze i "zamulenie". Stali palacze będą mieli z tym większy problem(mam tu na myśli tych, co przesadzają), ale czy starzy wyjadacze alkoholowi nie mają kisielu z mózgu? Mają, a jest legalny. Rozpatrując to, co możemy spożyć, to słodycze, sól, mięso, nabiał itp. w nadmiarze mogą spowodować skutki niebezpieczne dla zdrowia obywatela. Jednak można sobie solić zupkę, jeść codziennie udziec barani czy pić 4 litry mleka, ale to robi się na własną odpowiedzialność. Dlatego, że w społeczeństwie znajdzie się 5% ludzi, którzy nie umieją z czegoś korzystać, nie oznacza, że 95% ma być traktowanych jak oni.

Wrócę do pana Donalda Tuska, który to do żadnego ustawodawstwa się nie pali jakoś szczególnie, nie jest też orędownikiem i tej sprawy, jaką jest legalizacja. Uważam, że wedle postawionych powyżej argumentów niesłusznie(pominąłem tu też pewne aspekty pozytywne oddziaływania marihuany na np układ nerwowy, który pomaga minimalizować skutki niektórych chorób, działanie pobudzające apetyt, ponadto różnorakie możliwości wykorzystania konopi w przemyśle - liny, ubrania, papier), jednak niestety często rozmowa z przeciwnikami liberalizacji tej sfery życia odbywa się bez ich podstawowej wiedzy o tym, jak coś działa, jakie są skutki i konsekwencje tych substancji. Osoby te nie wiedzą, co jest, a co nie jest narkotykiem, nie mówiąc już często o logice i zdrowym rozsądku(co możemy zaobserwować np. tu ). Dodatkowo pan premier sam odpowiada sprzecznie ze swoją dewizą, że nie jest zwolennikiem legalizacji narkotyków, że alkoholu to on nie zlikwiduje. I słusznie. Dajmy ludziom wolność wyboru, bo i amfetaminę da się racjonalnie zastosować w przemyśle czy wśród ludzi. A jak wiadomo karzemy, grozimy i rząd wcale nie pomaga zwalczać narkomanii, a tylko daje zarobić wielkim gangom, bo problem się od lat nie zwalcza.

Niestety, pisanie pracy licencjackiej i pomniejsze projekty na studia, praca dorywcza ostatnio pochłaniają mi za wiele czasu, przez co rozregulowałem moją częstotliwość pisania.

3 komentarze:

  1. pan dziejaszek30 marca 2011 03:28

    O tym, że coś jest substancją psychoaktywną, decyduje uzależnienie psychiczne - to ono jest najtrudniejsze do wyleczenia i wymaga czasem wieloletniej terapii. Uzależnienie fizyczne najczęściej daje się wyleczyć środkami farmakologicznymi. Wiele narkotyków albo w ogóle nie uzależnia fizycznie (LSD, DMT,psylocybina, THC) lub uzależnia fizycznie słabo (amfetamina, kokaina).
    Istnieją określone kryteria psychiatryczne uzależnienia jako takiego, więc lekarz psychiatra nie może sobie stwierdzić według własnego uznania, czy ktoś jest uzależniony, czy nie. W świetle tych kryteriów marihuana oczywiście uzależnia, podobnie jak alkohol. Poszczególne narkotyki uzależniają jednak w różnym stopniu, co wyraża tzw. wskaźnik uzależnienia (np. jeden z najsilniejszych z narkotyków - heroina uzależnia kilkaset razy silniej niż alkohol).

    Długotrwałe oddziaływanie THC jest związane z jego bardzo powolną eliminacją z ustroju (co z kolei jest funkcją rozpuszczalności tego związku w lipidach), niezależnej od tego, kto ile wypalił jointów, choć oczywiście częste palenie powoduje kumulację tego związku.

    Badania świadczą o tym, że marihuana uzależnia jednak silniej od alkoholu (odsetek uzależnionych jest wyższy), a wdychanie toksycznego dymu, zawierającego typowe produkty spalania, wywołuje cały szereg nowotworów. Oczywiście nie zależy to od tego, czy "ktoś umie z tego korzystać"...

    Zgadzam się ze stwierdzeniem, że każdy jest właścicielem swojego ciała i może z nim robić to, co mu się żywnie podoba, również truć się narkotykami. Ale powinien za to płacić sam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, wtedy jakiekolwiek leczenie odbywa się na jego własny koszt;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nie mam ciagot do chemicznego budowania doświadczeń. "Inne stany świadomości", a przynajmniej relaks i inne spojrzenie na rzeczywistość mozna osiągnąć jako uboczny efekt medytacji. Wystarczy pół godziny spokojnie siedzieć i obserwować oddech. Tanie, darmowe, dostępne na każdym kroku, co wazniejsze zdrowe i legalne : )

    OdpowiedzUsuń