niedziela, 13 marca 2011

Idee w polityce

W dzisiejszych czasach polityka styka się z życiem codziennym prawie wszędzie. Są ustawy regulujące mnóstwo rzeczy, potrzebne są koncesje na prowadzenie różnorakich działalności gospodarczych, niektórych wręcz nie można prowadzić z jakiegoś powodu, nawet by coś zrobić w swoim domu czy na swojej działce nierzadko trzeba mieć na coś pozwolenie(jak np. dobudowanie sobie drugiego piętra). Nic więc dziwnego, że o polityce gadamy za dużo, a nawet jak chcemy się czasem od niej odciąć, to w czasie dyskusji ktoś może do niej nawiązać(czasem szukając zwady). Żyjemy także w demokracji, gdzie politycy za różne rzeczy starają się kupować wyborców, a to obiecują, a to prowokują, a to chcą zmian, a to znowu atakują obecne stany rzeczy. Często jednak przy tym wszystkim brakuje czegoś spójnego, nie ma myśli przewodniej, wspomnianej w tytule idei.

Wiadomo, że nie każdy polityk ma zdanie o wszystkich sprawach, z jakimi może się w życiu zetknąć. Ja bym osobiście nie wiedział, jakie działania dyplomatyczne w zakresie polityki międzynarodowej podjąć przy rozmowie z Mongolią czy Hondurasem. Nie mam za wielkiego pojęcia o działaniu rozkładów atomów w elektrowniach. Jakbym posiedział i podumał, mógłbym napisać listę, której po 1/10 nikt nie chciał dalej czytać(chyba, że bym obiecał za to piwo). Zawsze tak będzie, nie ma geniuszy we wszystkim. Jednak ogólne sprawy dla każdego powinny być obarczone jakąś ideą. Nie chcę już nawet mówić, że mając system woli ludu, w takowe powinien się uzbroić każdy obywatel.

Dzisiaj w naszym kraju(a i nie tylko) mamy często i niestety do czynienia ze złą tendencją. Ostatnie wybory wygrała partia Platforma Obywatelska, która z początku mamiła liberalizmem, jednak jak się później sami przyznali, są ugrupowaniem mającym na celu spełniać potrzeby i wole wyborców. Nie wiem, czy można to określić jakoś ideowo. Nawet stawiałbym tezę, że kategorycznie się nie da. Dlaczego? Ano dlatego, że nie do końca wiadomo, czego sobie zażyczą wyborcy, więc nie wiadomo, czego sama partia chce. Patrząc na PiS, można powiedzieć, że czegoś oni tam chcą(dobra Polski to chce każdy), jednak uznają się za partię prawicową, jednak lekko lewicującą, by przyznać, że są partią socjaldemokratyczną. Są za to zapalonymi zwolennikami katolicyzmu. PSL jest partią centrową, czyli taką, co to dogada się za stołek z każdym. Gdyby rozpatrywać wszystkie problemy społeczne, to można powiedzieć, że jakieś idee przyświecają każdemu. Prym tu wiedzie SLD, które każdemu chce uchylić słońca. Jeżeli chodzi o poglądy gospodarcze, to już jest większy problem(może poza SLD, PPP i PiSem - zwolennikami socjalizmu, UPR - zwolennik liberalizmu (jak coś pominąłem to przepraszam)). Jednak najczęściej widać, że każdy chce zachować to, co teraz jest bez jakiejś myśli przewodniej, w którą stronę chce zmierzać. Dlaczego to jest niebezpieczne?

Przypuśćmy, że obierzemy za przykład dom, młodą rodzinę: dwoje rodziców i dwoje malutkich dzieci. Mama i tata mogą założyć, że o żadnej przyszłości nie myślą, nie mają wytyczonego celu, żyją tak, jak pogoda i zachcianki kierują ich wymaganiami. Rodzice dostają wypłatę, mają ochotę pojechać sobie do Krakowa na weekend, pożyć w luksusowym hotelu. Dzieci dadzą do dziadków, w byłej polskiej stolicy hulają do woli, wracają do domu, połowy pensji nie ma. We wtorek po tym wydarzeniu mają ochotę na wykwintną kolację, idą do najdroższej restauracji w mieście i jedzą, piją, popuszczają pasa do woli, wedle swawoli. Pieniędzy w portfelach nie ma już prawie. Jako tako człapią jeszcze kilka dni, bo już im głód i strach zajrzał w oczy. Wreszcie pożyczają pieniążki - kolejny miesiąc z rzędu. Długi powoli spłacają, ale te zaczynają się coraz szybciej duplikować.

Moim zdaniem tak nie powinno być. Nawet jak zdarzy się taka rodzina, to większość ma jakieś priorytety. Jedni chcą wychować dobrze dzieci i spore środki przeznaczają na to. Inni chcą mieć spokojny i swojski przytułek na czas po pracy i w innych wolnych chwilach, więc inwestują w dom, działkę etc. Inni lubią podróżować i będą się starali żyć tak, by w wolnych chwilach móc wybrać się i zwiedzić kolejne miejsce na mapie. Inni znów będą chcieli rozwijać swoje pasje, czy poświęcić życie na spełnienie zawodowe. To wszystko są jakieś z góry wytyczone cele, priorytety, czynniki, którymi ludzie w życiu, podczas każdego miesiąca, wręcz dnia, formują styl życia. I zdarzają się mniejsze lub większe wyskoki i zabawy, ale takie, by nie zburzyły pewnych aksjomatów. Czasem się je lekko nagina w inną stronę, kiedy życie różne figle płata. Ludzie (zazwyczaj) nie porzucają swoich priorytetów. Mogą one ewoluować, się zmieniać, ale nie ma praktycznie nikogo, kto do czegoś nie dąży, a po drugie nie wytycza ścieżek dotarcia tam.

Czy można prowadzić politykę bez takich ścieżek, bez idei i konceptów? Oczywiście, że można, ale rzadko prowadzi to do konstruktywnych i pożądanych efektów. Nie można polegać na woli większości, bo jak bruneci zdecydują, że blondyni mają zostać ich niewolnikami, to jest to straszna tyrania. Partia idąc do wyborów powinna mówić, do czego chce dążyć i rozsądnie mówić tym, którzy chcą takiej informacji, jak do tego dążyć. Nic nie zrobi się ot, tak, rzeczy trzeba(póki się da) zmieniać płynnie, realizować powoli pewne punkty swojej koncepcji. Analizując lata naszych kolejnych rządów nie widzę jakiejś wielkiej zmiany(poza coraz większą niewolą, ale wprowadzaną mimo wszystko powoli). Nie uważam tego za dobrą oznakę, bo do niczego to nie prowadzi.

Choć tak rozmyślając, demokracja chyba właśnie tym się charakteryzuje. Rząd nie chce zazwyczaj zajmować się priorytetami, jakie sobie wytyczył, nie chce wprowadzać czasem niepopularnych reform, by za 4 czy 5 lat znów obiecywać, by wyborcy nie odeszli. A i tak odchodzą. W pełni bezideowej partii nie ma, ale często panuje zbyt duży chaos, partie to taki niezdecydowany miszmasz, który w wielu przypadkach porzuca ideowość, by nie wypaść źle.

Na zakończenie powiem tylko, że po jakimś czasie rodzice nie dostaną więcej kredytu, dzieci albo umrą z głodu albo zostaną odebrane przez kogoś. Oni sami wychudzeni i zmęczeni będą prosić o kilka złotych na chleb czy cokolwiek innego. Dlaczego? Bo brakowało im myśli przewodniej swojej egzystencji i pewnej dozy zdrowego rozsądku w realizacji tego.

Mam nadzieję, że nie zanudziłem, na kolejne wpisy przystopuję filozofowanie.

1 komentarz:

  1. Mnie nie znudziłeś. Podoba mi się to, o czym piszesz. I zgadzam się z Tobą, a porównanie do polskiej rodziny żyjącej ponad stan wydaje mi się bardzo słusznie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń