wtorek, 17 maja 2011

Listy wyborcze

Mamy maj, dokładnie 17. Wybory w październiku. Co już dzisiaj szokuje uwagę mediów? Otóż w TVN oprócz tematu głównego, prawie na wzór "wszystkie dzieci nasze są", "wszyscy księża pedofile są"(powinno być pedofilami, ale już), taka oto ważna informacja się pojawiła, że PO już układa listy i że towarzystwo Grabarczyka nie jest na pierwszych miejscach. No, tam jeszcze takie coś w TVN kochającym Tuska i jego klikę da się przeżyć. Ale jednak nie, takich informacji jest trochę więcej dzisiaj:
http://www.tvn24.pl/12690,1703396,0,1,miller-chce-byc-jedynka-gdziekolwiek,wiadomosc.html
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Zawrzalo-w-lodzkiej-PO-Bedzie-wielki-transfer-do-PJN,wid,13415745,wiadomosc.html?ticaid=1c525&_ticrsn=5

Tak mnie zastanawia zawsze, czy większość ludzi wie na kogo głosuje, jeżeli jest na pierwszym miejscu listy? Przypomnę tutaj wybory samorządowe, gdzie chciałem poznać kandydatów. Wszystkie ulotki na mieście, na które poszło kupa kasy, nie mówiły o kandydacie, poza oczywiście nazwiskiem i partią, z jakiej startuje, nic. Od jednego komitetu dostałem gazetkę, w której co nieco się znalazło, ale niestety, na moje nieszczęście, nie mogłem się zgodzić z poglądami. Tak więc, nawet jak chciałem, nie dowiedziałem się nic. Cóż mi pozostało, jak poszedłem głosować? Były trzy wybory, prezydent i dwa wybory grupowe. Prezydent żaden mi nie pasował, w jednym wiedziałem na kogo głosować, w drugim, jak wspomniałem, nie. Skoro nie dane mi było się dowiedzieć czegoś o kandydacie, to cała ta szopka jest jak zwykle po to, że normalny człowiek nie patrzy na poglądy partii, na osobę startującą czy na najważniejsze - program.

Na pewno znajdzie się z 5% ludzi, co ten program znają. Co z resztą? Reszta głosuje w świętej wojnie - nie chcę PiS, będzie PO, lub na odwrót itd itd. Ile razy można pisać, jak głosują ludzie? Cała ta walka jest po to, że większość głosuje na partię i zazwyczaj na pierwsze nazwisko na liście. A co się za tym kryje? Błogie 4 latka życia jako minister. Pensja ponad 9000 i inne przywileje. Jakby każdy mógł głosować, jak chce, w wyborach była lista alfabetyczna kandydatów, to byłoby o wiele lepiej. Wtedy partie by się starały poprzeć kogoś i zachęcić go do współpracy, a nie, jak to w moim mieście bywało, jako osoba reprezentująca Łódź występował pan z Krakowa, czy innego miasta. Do senatu już jednomandatowe okręgi wyborcze wprowadzono, jednak do sejmu będzie pewnie inaczej - wtedy partie straciłyby większość dochodów...

Cóż, szopka polityczna na pewno będzie trwała. Ciekawe, czy temat kibiców dotrwa do wyborów, czy był tylko zasłoną dymną przed omówieniem budżetu na nowy rok, z podwyższeniem VAT. Aha, byłbym zapomniał, jak się komuś chce, niech zobaczy jak to się prowadzi programy w TVN mając pojęcie o polityce i ekonomii jak moje ptaszniki na regale:
http://www.youtube.com/watch?v=oQvqnBYxTRc
http://www.youtube.com/watch?v=6v_v5OZWMbw

5 komentarzy:

  1. pan dziejaszek18 maja 2011 12:22

    Każdy reżim jest najbardziej przerażony brakiem sukcesu propagandowego,w tym wypadku wyrażającym się w braku przekonania ludzi, że ich udział w zmanipulowanych wyborach jest ich obywatelskim obowiązkiem. Listy wyborcze są elementem zapewniającym obecnej "bandzie czworga" dożywotnie utrzymywanie się przy władzy. Dają "wolny wybór" między nieświeżym sushi, telepizzą, odgrzewanym schabowym i przypalonymi mielonymi. Faktycznie nie można się najeść, jeśli nie chcesz skosztować jakiegoś świństwa.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Błąd w sztuce szanowny Autorze. Nasz parlament to nie sejmik ziemski a poseł jest reprezentantem wszystkich obywateli, "wybrańcem narodu" ;)))) nie zaś mieszkańcem swojego miasta, powiatu czy województwa. Choć przyznam, że ten zwyczaj desantowania kandydatów na posłów a nawet prezydentów miast ( vide Waszczykowski w Łodzi ) jest dość wnerwiający. Jednak wydaje się, że jako członek jakiejkolwiek partii powinien mieć poglądy zbieżne z jej głównym nurtem, choćby tym medialnym a więc większości zainteresowanych znanym. Z tego punktu widzenia nie ma znaczenia jego imię, nazwisko a nawet dotychczasowe dokonania czy punkt geograficzny, z którego zostanie wybrany,
    pozdrowienia
    grzes
    PS
    W związku z faktem, iż doskonała większość parlamentarzystów to wełniane barany bez poglądów i kręgosłupa miejsce startu w wyborach nie ma znaczenia tym bardziej

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem właśnie, czy jest to dobre. Fajnie, jak ludzie zrzeszający się w partiach są, ale co z tymi, co do żadnej z jakiegoś powodu nie chcą iść, mają łeb na karku, a byliby dobrymi reprezentantami? Muszę startować z jakiejś listy, gdzie giną w gąszczu innych nazwisk. I co do błędu w sztuce, zgodzę się, bo taki mamy ustrój, jednak mogę też zauważać pewne błędy i chcieć proponować pewne udoskonalenia:)
    Pozdrawiam, również Grześ.

    OdpowiedzUsuń
  4. pan dziejaszek19 maja 2011 02:34

    @porthole
    Bezpartyjni mogą się pocałować, nawet jak zdobędą milion głosów. Pocałować się mogą także ci, którzy nie założyli partii ogólnokrajowej, a jedynie lokalną. A także ci, którzy startują z dalszych miejsc na listach mniejszych partii - tych skutecznie eliminuje oszukańcza metoda d'Hondta. Partii pomijanych przez media nie wspomniałem, bo wiadomo, że nieobecni (= nie cieszący się poparciem oligarchii/agentury) nie mają racji bytu.
    A tak naprawdę, mogą się pocałować wszyscy, którzy kontestują układ "post-okrągłostołowy". Im faktyczna władza nigdy nie da władzy...

    OdpowiedzUsuń
  5. No to jest właśnie najgorsze w tym wszystkim. Nie ma nowego spojrzenia na sprawy, tylko ciągle jedno i to samo. I wiadomo, że ci ludzie nigdy nie zgodzą się na zmianę systemu, bo to koniec ich pasożytniczej egzystencji. Pełna zgoda panie dziejaszku.

    OdpowiedzUsuń