czwartek, 3 lutego 2011

Moralność ubezpieczeń

Katastrofa smoleńska to teraz główny nurt życia politycznego w Polsce. Od niedawna także zamieszki w Egipcie mają spory rozdźwięk medialny, jednak w telewizji wielkich debat i skarg przeciw zabieraniu pieniędzy z OFE do ZUS-u nie ma. A ja właśnie o tej sprawie chciałem co nieco napisać.

Otóż reforma w 1999 roku spowodowała, że emerytura składać się miała z 3 filarów. Pierwszy filar to znany wcześniej ZUS, drugi to OFE, a trzeci to Pracownicze Programy Emerytalne, ubezpieczenia kapitałowe i od 2004 roku Indywidualne Konta Emerytalne. Jest to podobno reforma kapitalistyczna, choć nie wiem gdzie(poza III filarem jako tako). Dopóki ZUS i OFE będą przymusowe, kapitalistyczne to to nie będzie. Nie ukrywam jednak faktu(albo przynajmniej moich przypuszczeń), że owa reforma miała nas poprowadzić do coraz większej dobrowolności przy ubezpieczeniach. No i ja właśnie o tym dzisiaj chciałem co nieco napisać.




 

Otóż można wyjść z banalnego założenia i jakże pięknie brzmiącego, że przymusowe ubezpieczenia w celu zapewnienia każdemu obywatelowi przymusowej emerytury jest dobra. I w sumie mogłaby być, ale tylko w utopijnym systemie. Dlaczego? Zauważmy najpierw kilka faktów. Każdy pracujący uczciwie człowiek w naszym kraju(i nie tylko naszym), zatrudniony na umowę o pracę, płaci co miesiąc składki na ZUS w postaci składki emerytalnej(19,52%), rentowej(6%), na Fundusz Pracy(2,45%) oraz Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych(0,1%). Składka emerytalna szła w wysokości 7,3%(teraz 2,3%) na OFE, a reszta na ZUS. Można sobie obliczyć, ile pieniędzy miałby każdy podatnik, gdyby całą ową pensję dostawał do ręki. A nawet gdyby nie dostawał, koszty pracodawcy zmalałyby znacząco, co doprowadziłoby do spadku cen, co również byłoby korzystne dla obywateli.

O co chodzi mi z tą moralnością? Otóż o jedną zasadniczą sprawę. Każdy człowiek jest indywidualną jednostką, a nie małą częścią składową społeczeństwa. Każde indywiduum tworzy w relacjach i zależnościach społeczeństwo oparte na wspólnej wymianie dóbr, wymianie poglądów i dzielenia czasu z innymi ludźmi. Wiadomo, że ludzie tworzą różne grupy. ale nawet wtedy, mając pewną wspólną cechę łączącą wszystkich przedstawicieli, każdy z nich jest inny i wnosi coś świeżego(no może nie każdy, ale nie róbmy z wszystkich ludzi głupich żyjątek, bo niektórzy tacy są). Dlaczego o tym mówię? Dlatego, że każda osoba inaczej do sprawy ubezpieczenia będzie podchodzić. Są tacy, którzy będą chcieli się ubezpieczyć, będą badali rynek i wybierali i przenosili czasem środki tam, gdzie jest najkorzystniej. Nawet tu ludzie mogą się podzielić na tych, których interesuje tylko bezpieczeństwo i na tych, którzy pragną większych zysków, za to mniej pewnych. Idąc dalej, będą tacy, co wszystkie swoje środki będą przeznaczać na bieżące potrzeby zwiększając swój majątek, np. powiększając wartość swojego domu, kupno samochodów, rowerów antyków, czegokolwiek. A też będą tacy, którzy żadnych "emerytur" wybierać nie będą, ale za to sami będą posiadali lokaty bankowe czy inwestowali w różne aktywa. Dodatkowo niektórzy będą mieli dzieci, które mogłyby ich na starość utrzymać, a będą drudzy uznający dziecko tylko za zbędny kłopot w ich życiu(powiedzcie to swoim rodzicom;)). Tak działa indywidualizm. I to jest wg mnie prawidłowe, bo nie każdy myśli tak samo.

- Hola, hola! - zawoła socjalista. - Będą tacy, co to nie ubezpieczą się, przehulają i będą gnić gdzieś w nędzy!

No dobrze, będą, ale dlaczego za ich niegospodarność odpowiedzialność ma ponosić osoba, która uczciwie pracuje? Poza tym, może zabrzmi to brutalnie, ale taka osoba nauczy społeczeństwo, że opłaca się być rozsądnym. A chyba tego każdy chce, społeczeństwa rozsądnego, mądrego i ciągle się rozwijającego. Prawda? A skoro tak, to ludzie najlepiej uczą się na błędach. Po to zostaliśmy stworzeni ma tym padole łez, by uczyć się, rozwijać i swoimi czynami dowodzić wartości swojego życia. Jak rozwój jest zinstytucjonalizowany, to nie ma żadnego rozwoju. Choć moja hipoteza tutaj jest taka, że to lepiej dla socjalistów, by mieć ludzi głupszych, bo nimi łatwiej zarządzać.

Druga sprawa, to to, że przymusowe ubezpieczenia nie są opłacalne. Wystarczy sobie policzyć, ile każdy pracujący uczciwie płaci składek na ZUS, ile odkłada na swoją przymusową emeryturę przez całe życie, a ile otrzymuje. Otóż nie ma jakiś skapitalizowanych składek, kwoty nawet równej temu, ile wpłacił. Jest jakaś wspólna kiesa, z której niektórzy pobierają, ale ile? Nie wiadomo. Wiem jedno, średnio licząc każdy na tym traci. Każdy poza tymi, co przeżyją jakieś 110 lat i tymi, którzy bimbali całe życie, pracy unikali jak ożywiona kartka papieru ognia, a teraz mają, płacą im "jakże należne!" pieniążki. No i tu się wiąże kolejna sprawa w ładny supełek, czy jak płacący umrze, może te środki przekazać swoim dzieciom? Nie! Nie ma takiej możliwości, bo po pierwsze nie wiadomo ile ma, a po drugie prawo nie dozwala rozporządzać swoimi pieniędzmi płaconymi całe swoje życie. Tak więc dzieciom nie można było zapewnić lepszego jedzenia lub jakiś wycieczek w ich młodości, bo trzeba było płacić, a jak się umiera, to z zapłaconego te dzieci nic nie dostaną. Oto ci sprawiedliwość społeczna!

Kolejna sprawa, bardzo ważna w takim sporze. Co z tymi, którzy płacą w ciągu całej swojej pracy i umierają przed przejściem na emeryturę? Oni tych pieniędzy nie dostaną. Rodzina dostanie jakąś głodową rentę po takiej osobie(zazwyczaj ta osoba zarabiała więcej), czy to ma wynagradzać ich stratę? Czy z perspektywy samego ginącego, dobre to uczucie dla niego, kiedy łożył całe życie, po to, by nic nie dostać? I to z przymusu. Co innego, jak sam zechce, jak sam zawrze taką umowę, wedle której traci te pieniądze. Ale mógłby zawrzeć ją tak, że rodzina dostanie rentę czy odszkodowanie. To jest jego wola! A teraz? Teraz ma hazard, że jak dożyje, to jakieś tam nędzne grosze państwo mu sypnie. A jak nie dożyje? No, to sprawiedliwość społeczna!

Kolejna kwestia, jakie to założenia, że przyszłe pokolenia będą na mnie płacić? A jak, tak jak teraz, przyszłego pokolenia będzie mniej? To kto zapłaci? Nie można opierać się na kryterium, że ludzi zawsze się będzie rodziło więcej. Pomijając już fakt, że często jakimś czynnikiem zniechęcającym do posiadania mniejszej ilości jest to, że poprzez małą pensję nie będziemy ich mieli jak utrzymać. No ale socjalista ma plan, że tak musi być. Ale że życie już dowiodło wiele razy, że te czerwone założenia nie działają i robią więcej szkód, niż pożytku, to i tym razem się posypało. Bo ludzie rodzą dzieci dla siebie, dla swojej rodziny, a nie dla rozwoju państwa. Moi rodzice nie spłodzili mnie, bym posłusznie płacił na emerytury przyszłych pokoleń, ale dlatego, że byłem owocem ich miłości i że chcieli swoje geny przekazać dalej.

A co mnie sierdzi najbardziej? Takie niewypowiadane przez popierających takie działanie emerytur opinie, że dlatego to jest nam potrzebne, bo sami jesteśmy za głupi, by o siebie zadbać. Bo skoro uważaliby inaczej, to cała ta działalność byłaby prywatna i dobrowolna. A, że nie uważają tak, to dba o to państwo. Ja będę protestował całe moje życie przeciw uogólnianiu ludzi jako bezmyślnych debili, którzy potrzebują urzędnika, albo jakiegoś nadczłowieka(socjalista zapewne), by wiedział lepiej. No i gdy będzie te 5% nieodpowiedzialnych obywateli, to dlaczego pozostałe 95% ma na tym tracić? Nie mówiąc już o tym, że pomoc państwa działa zawsze o wiele gorzej, niż pomoc sąsiadów czy fundacji. Bo sąsiad zna dokładniej sytuację człowieka, a są przecież tacy, co to krzyczeć na lewo i prawo nie będą, że mają problemy(pewnie większość ludzi). A wtedy urzędnik nie zauważy, albo poprosi o wypełnienie potrzebnych tylko jemu i biurokracji świstków papieru, na które często zagmatwany problemami człowiek nie ma głowy. To jest kolejne zinstytucjonalizowanie moralności, które prowadzi do... demoralizacji. No bo ja już sąsiadowi czy wujkowi nie pomogę, bo państwo to zrobi. Za moje pieniądze. No i zawsze, ale to zawsze, opłacając iluś urzędników. Czyli już pieniążków jest mniej, które każdy by przeznaczył osobiście lepiej i sprawniej. A że jeszcze marnotrawi się duże ilości pieniędzy? No to już w ogóle strata. I dla społeczeństwa i dla pojedynczych obywateli. Chociaż może nie dla wszystkich, bo ileś świnek przy korytku się cieszy. Ludzie nie są za głupi, by sobą rozporządzać, więc państwa nie potrzebują w każdej dziedzinie ich życia. Do ochrony wolności, własności czy życia owszem, ale to rozporządzania moją własnością w celu "mojego dobra", bo sam nie potrafię, nie ma prawa!

No, a jako że tenże ZUS bankrutuje, bo samo założenie działalności jego jest chore i nielogiczne, to się kradnie pieniądze z OFE(co też nie musi być super korzystne, nie jest dobrowolne i obywatel nie ma dużego wpływu na los swoich pieniędzy, ale i tak lepsze niż ZUS). A że to drażliwy temat, to omija się go jak się tylko da. Pewnie jakieś kwestie pominąłem, jak sobie przypomnę lub ktoś coś podpowie, pewnie dopiszę(argumenty przeciw też można podawać). A jak doczytałeś do teraz, to dzięki za uwagę;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz