środa, 16 lutego 2011

Yin i Jang(gdzie ta wolność II)

Przeglądając wiadomości dochodzące ze świata z ostatnich dni zauważyłem dwie tendencje wśród poczynań polityków, a także często wśród ludzi. Jedne ocenie mianem "tych dobrych", a drugie "tych złych". Jako, że z natury jestem optymistą, zacznę od złych, to się na przyjemniejszych rzeczach skończy, jakoś tak duch się uniesie w poczuciu radosnej ekstazy zdroworozsądkowej i może choć trochę przyćmi te różne pomysły "dla naszego dobra".

Jak może niektórzy wiedzą, jestem ogólnym zwolennikiem wolności ograniczonej jednak do miejsca, gdzie zaczyna się wolność i niezależność drugiego człowieka. By te granice wyznaczyć, chcąc czy nie chcąc, musimy zaakceptować, że nasza cywilizacja jest zbudowana na zasadach etycznych wywodzących się z chrześcijaństwa. Nawet pomimo faktu widzenia wielu niepokojących i niezbyt pochlebnych wydarzeń w kościele katolickim(czy też prawosławnym etc.) trzeba sobie to wbić do głowy, że na tym się opieramy. A dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, że ostatnio wielu "wspaniałych" politykierów wymyśla sobie różne ograniczenia naszej wolności pod różnymi względami i nazwami, dla naszego własnego dobra, co łamie często podstawy naszej cywilizacji. A że tego akceptować jakoś tak z reguły nie potrafię(niektórzy nazywają mnie buntownikiem z natury), to i trzeba reagować.


Najprawdopodobniej pan poseł Szejnfeld powiedział nie tak dawno w telewizji, że ludzie potrzebują rządowej organizacji systemu emerytalnego, bo sami nie będą wiedzieli jak oszczędzać. Czyli wg pana posła PO są za głupi. Nie będę tu już zdziwienia krył, że to niby partia liberalna(bo i popełniłem wpis udowadniający słowami posłów Platformy, że nie jest takowa), ale zauważę pewien paradoks. Otóż jesteśmy za głupi, by samemu wiedzieć, jak bardziej efektywnie zainwestować pieniądze na naszą przyszłość, jednak, ku zdziwieniu pewnie nas samych, do wybierania chociażby posła Szejnfelda do sejmu, jesteśmy wystarczająco mądrzy i nasz wspaniały demokratyczny system to gwarantuje. Ja rozumiem chęć dbania o nasze dobro, jednak uważam, że większość ludzi doskonale wie, jak wykorzystać swoje pieniądze i jak je najlepiej dysponować. A posłom bardzo wygodnie mieć taką władzę. Cóż więc poradzić, takie to my żyjątka, raz głupiutkie, jak pień w lesie, ucięty dawno temu i gryzący się wrastającą w niego trawą, co to mi się z głową powyżej kostek stało, a z drugiej, jak to już nas do wyborów zachęcają, to i nagle mądrości świata zjadamy wszystkie, nasze wspaniałe, przemyślane decyzje są solą narodu i przyszłości naszych dzieci. Szkoda, że ta nasza mądrość kończy się w tydzień po ogłoszeniu wyników oficjalnych wyborów i znów "pniejemy".

Jakiś czas temu przeczytałem, że od 2021 roku ma obowiązywać w UE dyrektywa, wedle której każde budowane domostwo na terytorium kraju wspólnotowego ma być zgodne z wymogami ekologicznymi, tworzone pod wykorzystywanie odnawialnych źródeł energii. Dodatkowo nie będzie można handlować nieruchomościami, które takich zastrzeżeń nie spełniają. Czy to dobrze? Pobieżnie można powiedzieć, że tak, ale z drugiej strony wzrośnie cena budowy takiego domu, ponieważ zostanie powołana specjalna komórka w każdym państwie, której zadaniem będzie sprawdzanie, czy takie to, a takie zalecenia są spełniane. Nieważne, że coraz więcej ludzi samych chce mieć takie domy w swoim posiadaniu, nieważne, że rynek nieruchomości może na tym zwolnić, co najważniejsze, nie możemy sami sobie wybrać, czy taką chałupkę chcemy, czy inną. A to wszystko dlatego, że musimy walczyć z globalnym ociepleniem(które wg pana Ala Gore'a powoduje powstawanie globalnego oziębienia - toż ci dopiero błyskotliwość). Jak zwykle zdrowy rozsądek i logikę ludzkiego działania odstawia się na bok, ludzkie preferencje nie mają już większego znaczenia, liczy się dyrektywa.

Teraz troszkę o naszym podwórku, którego poziom rozgarnięcia ekonomicznego porównałbym do "elyty" stojącej na nim każdego dnia z winiaszem w jednym ręku, a z drobnymi na kolejnego w drugim. Otóż posłowie nie chcą już, by lokaty 1-dniowe były zwolnione z podatku belki(tzn. podatku od zysków kapitałowych). Dodatkowo chcą, by największe firmy(jak banki, tzw. podatkowe grupy kapitałowe, zakłady ubezpieczeń, instytucje finansowe, fundusze emerytalne, oddziały firm zagranicznych) płaciły po 1000 zł za wydawanie interpretacji podatkowych. Tak więc nie dość, że nasze prawo podatkowe jest tak zagmatwane(a przecież nie przez banki, Kowalskiego czy, jak to zwykle bywa w głowach tych "mędrców", ohydnych kapitalistów), to jeszcze za usługi mające na celu pomoc w ich zrozumieniu i odpowiednim stosowaniu, oczekuje się opłaty. Jak doda się do tego jeszcze fakt, że państwo nie chce więcej opłacać drugiego kierunku studiów(dla mnie płatne studia są dobrym rozwiązaniem), a w zamian za to... podnosi podatki, to możemy dojść do konkluzji, że obok Uniofilii Europejskiej, którą niejako opisałem nie tak dawno, mamy do czynienia z budżetofilią. Ceną ograniczania naszych swobód podnosi się podatki i inne opłaty, by móc jakoś zapchać dziurę budżetową. To już można nazwać grabieżą w biały dzień, na którą nikt ręki nie podnosi. Choć, jak zdefiniował sam Bastiat, nasz system redystrybucyjny opiera się na łamaniu 7 przykazania i grabieniu podatników. Choć to w celu "sprawiedliwości społecznej", np. zabieramy pracującym, dajemy bezrobotnym(którzy często przez lata nic nie mają zamiaru nawet robić).

Na koniec tej złej strony powiem o naszym narodowym narkotyku. Mianowicie, jak podaje gazetaprawna.pl, szara strefa w handlu alkoholem, po zwiększeniu akcyzy na niego, wzrosła prawie dwukrotnie w porównaniu ze stanem z roku 2008. Jakie rozwiązanie na zaistniałą sytuację mają nasi możnowładcy? Normalny człowiek zmniejszyłby akcyzę(albo, jak ja, całkiem zniósł), wtedy opłacałoby się ludziom kupować sprawdzoną wódeczkę czy inny winiaszek, robiliby to ufając sprzedawanemu towarowi, a zyski do budżetu by wzrosły. Ale nie dla naszych oligarchów. Oni za to chcą zwiększyć kontrolę celną, zacieśnić współpracę z innymi państwami, a także usprawnić kontrolę nad odczynnikami do skażania alkoholu. No cóż, po co nam wolna ręka w decydowaniu o swoim własnym losie, po co nam większy zbyt legalnego i taniego alkoholu, po co rozwijająca się branża mogąca podbijać w jeszcze większym stopniu świat, my zwiększymy wszystko, co tylko ten handel ogranicza. A czy nie będzie się opłacało przemytnikom ryzykować, by zarobić na przemycanym? Albo czy nie będziemy sami sobie pędzić w jeszcze większej ilości bimberku? Będziemy, ale straci na tym tylko branża(bo urzędnikom nic się nie powinno należeć za hamowanie i niszczenie gospodarki).

A teraz pora na milsze wiadomości. Po pierwsze Szwajcarzy, którzy w referendum wypowiedzieli się o tym, że nadal chcą mieć prawo do posiadania broni w swoich domostwach. Pewne organizacje kobiece i pacyfistyczne, a także pozbawiona logiki lewica zabiegały o to referendum, mimo że przestępczość w tym kraju jest bardzo niska(niektórym ciężko ten fakt połączyć z możliwością obrony na równych warunkach, czyli z posiadaniem broni). Jaka była motywacja? Że wzrosła liczba samobójstw z wykorzystaniem broni palnej. Jest to pewne kuriozum, gdy za samobójstwo obarczamy broń. Gdy samobójcy odkręcaliby kurki z gazem, wnioskowałby ktoś o referendum w sprawie zakazania używania gazu? Albo sprzedaży jakichkolwiek narzędzi tnących i kłujących? Nie, więc w czym tkwi problem? Ano w tym, że powinni się zastanowić może, czemu ludzie popełniają samobójstwa, a chyba nie dlatego, że ja mam broń, sąsiad ma broń, wujaszek ma broń i teść ma broń. Posiadanie broni nie zmusza do zabijania siebie. Jedynie niepokoi fakt, że tylko 14 z 26 kantonów odrzuciło tę propozycję. Nie wiem do końca jak działa tam prawo i w jakim stosunku się to przelicza, by móc ocenić to bardziej miarodajnie, jednakże 12 uwierzyło w te dziwne wyjaśnienia.

W Europie ruszyła kampania mająca na celu zebranie do końca 2011 roku miliona podpisów wśród obywateli UE. Po co te podpisy? By nie dopuścić do powstania ogólnounijnego podatku. Inicjatywa cieszy i mam nadzieję, że ów liczba szybko zostanie osiągnięta. Tego by tylko brakowało, by ten biurokratyczny moloch narzucał nam jeszcze podatki. Europa w nim już gospodarczo się kisi, więc z kapusty kiszonej chcemy zrobić kwas siarkowy. A na to pozwolić nie można, bo to też i pierwszy krok do utracenia pełnej suwerenności krajów członkowskich.

A teraz przenosimy się za ocean, gdzie ruchy wolnościowe jednak jakoś bardziej siedzą w głowach ludności. Najpierw sekretarz skarbu USA, pan Tim Geithner, postuluje zmniejszenie dotacji dla funduszy Freddie Mac i Fannie Mae, które niejako były zapalnikami ostatniego kryzysu, ponieważ dostrzega, że takie działanie nic dobrego nie przynosi dla rynku. Drugim aspektem jest głosowanie nt. kilku przepisów Patriot Act, a mianowicie odrzucenie jego niektórych założeń, które pozwalały między innymi śledzić każdego, niezależnie od występowania podejrzeń, podsłuchiwanie rozmów przez agenturę FBI, czy możliwość przeglądania np. kart bibliotecznych, by sprawdzić, jakie książki czytają obywatele. Jednak to nie koniec głosowania, drugie ma się odbyć pod koniec lutego, tym razem jednak wystarczać będzie zwykła większość głosów(teraz wymagana była większość 2/3). A to, co podoba mi się najbardziej, to uzasadnienie krytycznie weń nastawionych. Chodzi im o naruszanie swobód obywatelskich, a przede wszystkim prawa do prywatności. Więcej chyba dodawać nie trzeba:)

I na koniec globcio, czyli globalne ocieplenie. Jak donosi co2science.org, grupa kilkudziesięciu naukowców z różnych szkół amerykańskich opublikowała otwarty list do władz kongresowych w sprawie opamiętania i zdrowego rozsądku w walce z globalnym ociepleniem. Jako uzasadnienie podała brak jakichkolwiek empirycznych dowodów na tezy głoszone przez zwolenników tej batalii. Mam nadzieję, że ten apel przebije się bardziej do serc ludzi, a szczególnie łasych na nasze pieniądze polityków. Prawda o globalnym ociepleniu musi wyjść na jaw, byśmy więcej nie tracili na tym szemranym interesie.

Już raz o narkotykach było, to teraz trochę o tych, które nimi są, bo są zabronione. Władze stanu Delaware rozważają zalegalizowanie medycznej marihuany. Jednak obawiają się tego, że ciężej będzie łapać palaczy, którzy robią to w celach czysto przyjemnościowych. Dla mnie samym faktem rozważania legalizacji "trawki" jest już dobrą oznaką. Bo i faktów występowania wielu leczniczych właściwości konopi nie da się zaprzeczyć. A skoro dorośli ludzie mają prawo do decydowania, czy mogą się narkotyzować alkoholem, to dlaczego nie marihuaną? Jak znajdę, to polecę niektórym ciekawy film dostępny na youtube.com traktujący o tym problemie, a jest groteskowy w niektórych miejscach(choć i przerażający w innych).

Być może wpisy o wynajdywaniu wolności(a raczej jej braku) staną się jakąś małą częścią mojego bloga. Jeżeli tak by się stało, trzeba pomyśleć o wybieraniu jednak mniejszej ilości tematów na wpis.

Link do części pierwszej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz