czwartek, 3 lutego 2011

Rozdwojenie jaźni?

Zazwyczaj głupio zaczynać swoją wypowiedź od podania źródła odniesienia, jednakże to właśnie chcę uczynić: http://www.emetro.pl/emetro/1,88815,8945562,To_nie_jest_kraj_dla_mlodych_rodzicow.html
To, że kryzys rodziny w naszym kraju mamy, widać od dawna. Nie potrzeba jakiś wielkich zdolności parapsychicznych, by dostrzec problemy także na Zachodzie. W raporcie możemy zobaczyć kilka głównych przyczyn takiego stanu rzeczy. Ja do mojego krótkiego rozważania wybrałem sobie dwa, no bo jak rozdwojenie tej jaźni, to i więcej by mi nie pasowało.

 

Możemy zobaczyć, że bardzo ważnymi przyczynami tego są fakt, że mało się relatywnie zarabia, by móc utrzymać siebie i dziecko oraz niedostateczna pomoc państwa. Tak, musimy więc zwiększyć dochody przeciętnej rodziny i dodatkowo nasze kochane państwo musi się nami, ogłupiałymi owieczkami na polu bitwy zwanym życie zaopiekować lepiej. Zastanowić się można najpierw nad jądrem samego problemu. Otóż dlaczego zarabiamy relatywnie mało? No bo, jak to Centrum im. Adama Smitha obliczyło, państwo zabiera nam w podatkach 80-85% dochodów. Noto państwo mamy tłuste od pieniążków, jak boczek. Ale jakże to państwo działa?No więc planowy system działania każdego sektora gospodarki, w jakich palce macza nasze państewko działa, jak działa. Można się sprzeczać czy to dobrze,czy nie. Myślę, że najlepiej odpowiedź obrazuje porównanie publicznego z tym,co jest prywatne. Jakoś nie stoimy w kolejkach dwutygodniowych, by dostać przydział pieczywa na obywatela, broń Boże nie za duży, bo równo ma być. Idę do sklepu, a tych wokół siebie kilka i każdy bijąc się o moje pieniądze będzie chciał mi je sprzedać jak najtaniej.

A z drugiej strony przykładowo służba zdrowia? Stoimy w kolejkach do zabiegów po kilka miesięcy, pod koniec roku zawsze jakoś planistom planu nie wystarczyło, co byśmy się poleczyli i 2-3 miesiące leczy się samych ludzi z wypadków. Można zobaczyć sobie, ile każdy pracujący kładzie swojego dochodu na służbę zdrowia, a ile dawałby rocznie za wykupione prywatnie ubezpieczenie zdrowotne(pamiętając, że przy większej konkurencji ceny idą w dół) i jaką ma za to opiekę. No, ale nie o tejże służbie w celu reperowania naszego zdrowia, kiedy uda się dożyć do reperacji. mówimy, ale o rodzicach.Emerytura w przeliczeniu na wkład obywatela w to, co dostaje jako starzec można nazwać rzucanym ochłapem. To rozkradanie obywatela z jego pieniędzy doskonale ukazuje, jak marnotrawione są pieniądze idące z podatków na państwowe ustrojstwa. Możemy zauważyć, że te horrendalne ilości pieniędzy, jakie państwo pod przymusem nam odbiera, nie dadzą się przełożyć na dobra, jakie dostajemy.By zobaczyć, ile pieniędzy pracując 40 lat składamy, wystarczy policzyć sobie to prostym działaniem na tzw. procent składany. Pomijamy już fakt, że ludzie,którzy nie dożyją do 65 roku życia(lub 60 w przypadku kobiet) w ogóle z tych pieniędzy nie skorzystają(nawet jeśli to nie są rzeczywiście TE pieniądze). No,ale jest jak jest.

Dochodzimy do pewnego paradoksu. Otóż ja podpisuję się pod stwierdzeniem, że potrzebne nam są większe pensje w przeliczeniu na wartość nabywczą pieniądza. A to osiągniemy poprzez zmniejszenie obowiązkowych świadczeń socjalnych. Ci, którzy będą się chcieli ubezpieczać, zrobią to dobrowolnie na wolnym rynku, przy niższych cenach i przy lepszej jakości. A coz tymi, którzy nie chcą? Przecież nie chcą sami z siebie, więc dlaczego im tego bronić? Otóż w przymusie państwowym tego nie można. No ale z drugiej strony chcemy jeszcze większej działalności państwa, czyli większej ilości naszego dochodu zabranego pod przykrywką naszego dobra(często przy dodatkowym, błędnym określeniu, że to za darmo). Niestety trzeba się zdecydować nad tym, czego chcemy. Ja wiem, że być może odpowiedzi te nie padały nigdy razem, obok siebie.Jednak mamy tu wtedy pewne rozszczepienie społeczne. Niestety trzeba się zdecydować. Albo chcemy zarabiać na swoje i mieć dzięki temu niższe ceny, albo chcemy mniej mieć dla siebie i oczekiwać, że państwo, które co roku działanie efektywnie, nam pomoże.

Co jest tego efektem? Myślę, że jest to wina braku świadomości społeczeństwa o tym, jak działa państwowe. Otóż niektórym się wydaje, że jest to darmowe, a nie jest. Każdy jeden artykuł sprzedawany w sklepie, każda usługa dostarczana przez prywatnych przedsiębiorców, jest opodatkowana. I w cenę wlicza się PIT, CIT, VAT, dodatkowo te same podatki płacone przez dostawców i kontrahentów, które windują płacone przez nas w cenach podatki na takie właśnie poziomy. I ludzie nie mają świadomości, że te70-80% dochodu idą na te „darmowe” usługi państwowe. No i taki nauczyciel, by zarobić na utrzymanie, otrzymuje pieniądze z podatków, tyle że pomniejszone o pensje, pobierających, naliczających, rozliczających i usługujących we wszystkich instytucjach publicznych. Tak więc w podatkach idzie od nas te 300zł na szkołę, z czego do szkoły dociera 150. Tak działa państwowe. Co zrobić,by ludzie przestali wierzyć w te „darmowe” kłamstwa? Trzeba się wyedukować, ale media wspierają lewicowe myśli, więc jak się tu przebić? Ciężko…

Jak leczy się chorobę, to lepiej zwalczyć przyczyny jej powstawania, czy może ciągle zwalczać skutki? Ja preferuję to pierwsze, a wszystkie socjalistyczne myśli propagują to drugie. Przecież według nich nieważne są te zarazki, które nam powodują temperaturę i katarek. Lepiej wytrzeć noska i położyć wilgotną szmatkę na czółko, niż zabić wirusy, które coraz bardziej nas wyniszczają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz